poniedziałek, 4 listopada 2013

Morskie Oko w Beskidzie Niskim


Krótka i łatwa trasa z pięknymi widokami na dolinę Ropy oraz masyw Łysej i Miejskiej Góry. Spacer zajmuje około 2,5 h tam i z powrotem. Celem wycieczki jest jeziorko osuwiskowe na stoku Maślanej Góry zwane Morskim Okiem.

Cmentarz wojenny po drodze

Zanim jednak rozpoczniemy spacer do Morskiego Oka, proponuje odwiedzić pobliski, mały cmentarz z I Wojny Światowej. Prowadzi do niego krótki szlak z biało-czarnymi kwadratami, na początku oznaczony betonowym słupem z tabliczką informacyjną o cmentarzu. Start około 200 metrów od przystanku autobusowego, przy drodze krajowej nr 28, w stronę Ropy. Do celu dochodzimy po ok 5 minutach. Pochowano tutaj żołnierzy niemieckich i austriackich, którzy zmarli w pobliskim szpitalu polowym, zlokalizowanym w pobliskim dworze.


Ruszamy do Morskiego Oka

Do Morskiego Oka wyruszamy ze skrzyżowania drogi asfaltowej, prowadzącej do przysiółka Szklarki i szosy Gorlice - Nowy Sącz (droga nr 28). Na wysokości sklepu spożywczego widnieje tablica informacyjna o rozpoczęciu trasy z szacunkowym czasem dojścia do Morskiego Oka ok 1,15 h. W pobliżu znajduje się parking, na którym można zostawić samochód, niedaleko też jest przystanek autobusowy. Ścieżka jest oznakowana biało- niebieskimi kwadracikami.

Trasa początkowo prowadzi drogą asfaltową przez coraz rzadsze zabudowania. Asfalt później zamienia się w drogę szutrową, a budynki zastępują pola uprawne i łąki. Droga coraz stromiej wspina się w górę. Po kilkunastu minutach wędrówki, po prawej stronie zobaczymy ambonę myśliwską, dalej rysuje się ściana lasu. Przed wejściem do lasu warto się zatrzymać na chwilę, bo widok na dolinę Ropy robi wrażenie. Po drugiej stronie doliny widać jak na dłoni szczyty Beskidu Niskiego: Łysą Górę (636 m.n.p.m), Suchy Wierch (652 m.n.p.m), Miejską Górę (643 m.n.p.m).



Podążając za biało-niebieskimi kwadracikami wchodzimy w las. Zadrzewienie początkowo z wierzbą, brzozą, klonem, jesionem, leszczyną, później, po przekroczeniu rampy leśnej, towarzyszą nam bardziej dostojne gatunki z jodłą, bukiem, świerkiem.

Docieramy do celu po około 1 h marszu od sklepu. Po prawej stronie, kilkadziesiąt metrów od szlaku, przebłyskuje nieduże jeziorko czyli Beskidzkie Morskie Oko. Uroczy staw o rozmiarach 20 m na 50 m i głębokości ok 4 metry otoczony jest sędziwym lasem bukowym. Znajdujemy się na terenie rezerwatu Jelenia Góra, który chroni stary las bukowy oraz rzadkie gatunki paproci. Warto też zaznaczyć, że jesteśmy także na obszarze największego osuwiska w Karpatach wschodnich (48 ha powierzchni i ok 3,5 mln ton przemieszczonego materiału skalnego). Wg. przewodnika Rewasz główne osunięcie spod szczytu Maślanej Góry nastąpiło w 1784 roku. Osuwisko odżyło ponownie w 1913 roku w wyniku gwałtownych i długotrwałych opadów deszczu, niszcząc wiele hektarów lasu i kilka zabudowań w przysiółku Szklarki. Efektem tych ruchów było powstanie jeziorka. Kolejne przesunięcia nastąpiły w 1974 roku i do dzisiaj osuwisko nie jest ustabilizowane.

Oko oku nierówne

 
Z tatrzańskim Morskim Okiem wiąże się legenda, że jest to jezioro bez dna, połączone pod ziemią z morzem. Dowodem na taką tezę mają być rzekomo szczątki statku i skrzyni ze skarbami odnalezione w tym górskim, polodowcowym jeziorze. Beskidzkie Morskie Oko nawiązuje w nazwie do „starszego brata”, chociaż jest kilkakrotnie mniejsze, a geneza powstania zupełnie inna. Czy analogia w nazwie ma uzasadnienie? Na czym polega urok jeziorka osuwiskowego na stoku Maślanej Góry? Warto to sprawdzić samemu.

poniedziałek, 28 października 2013

Trasy rowerowe w Beskidzie Niskim – dolinami nieistniejących wsi

Beskid Niski klimat swój zawdzięcza historii i walorom przyrody. Proponuję kolejną trasę rowerową, która przebiega przez najpiękniejsze moim zdaniem doliny tych magicznych gór oraz przez miejsce kultu Łemków. Oczywiście polecam Dębowy Jar www.debowyjar.pl jako bazę noclegową.

Dolinami Czertyżnego, Bielicznej i Regetówki.

Trasa o średnim poziomie trudności, długości 39 km. Wyzwaniem może być wspięcie się na Ostry Wierch, ale przebieg trasy można zmodyfikować omijając ten stromy szczyt. Trasa przebiega przez następujące miejsca i miejscowości: Uście Gorlickie - Kwiatoń – Skwirtne – Hańczowa – Ropki – Czertyżne – Banica – Izby – Bieliczna- Ostry Wierch – Cigielka – Góra Jawor – Wysowa – Regietów – Skwirtne - Kwiatoń -Uście Gorlickie.



Miejsce narodzin herszta beskidników – Sawki Hańczowskiego.



Wyruszamy z Uścia Gorlickiego drogą na Gładyszów i w Kwiatoniu skręcamy na Skwirtne. Przekraczamy drewniany most na rzece Zdynia i po przejechaniu jednego kilometra skręcamy w prawo zgodnie z drogowskazem na Hańczową. Poruszamy się teraz nową, asfaltową jezdnią do przełęczy obok szczytu Kiczerka (625 m.n.p.m.). Szybki, ale ostrożny zjazd (zakręty !!!) do Hańczowej zajmuje nam parę minut. Tuż przy skrzyżowaniu z drogą do Wysowej znajduje się piękna cerkiew drewniana pod wezwaniem Opieki Matki Bożej, dawniej grekokatolicka, a obecnie prawosławna.



Przełęcz Lipka – niezapomniane widoki.



W Hańczowej, na skrzyżowaniu, wybieramy drogę gruntową z czerwonym szlakiem i kierujemy się na miejscowość Ropki. Po drodze dołącza do trasy szlak niebieski. W Ropkach, na rozstaju dróg, gdzie rozchodzą się szlaki czerwony i niebieski, kontynuujemy podróż szlakiem czerwonym wzdłuż potoku Polczyn, później wybieramy drogę na Czertyżne oznakowaną jako trasa konna. Wjeżdżamy teraz w jedną z najpiękniejszych dolin Beskidu Niskiego, dolinę Czertyżnego, teren nieistniejącej już wsi łemkowskiej. Łagodny podjazd doprowadza nas do przełęczy Lipka, z której możemy podziwiać unikalny już krajobraz, powoli zarastający młodnikiem.


Widok na Lackową – królową Beskidu Niskiego


Z przełęczy zjeżdżamy do miejscowości Banica po drodze mijając, po prawej, teren byłego cmentarza wsi Czertyżne. Pokonując bród rzeki Białej, wjeżdżamy na asfaltową drogę i skręcamy w lewo, kierując się do miejscowości Izby. W Izbach przejeżdżamy obok murowanej cerkwi pod wezwaniem Św. Łukasza Ewangelisty z 1886 r, którą zbudowano na miejscu poprzedniej drewnianej. Później skręcamy w lewo w dolinę Białej i docieramy do nieistniejącej już wsi Bieliczna. Piękna widokowo trasa, po prawej najwyższy szczyt Beskidu Niskiego Lackowa (997 m.n.p.m), po lewej Wierch i Stożek, przed nami wyłania się kulminacja Ostrego Wierchu (938 m.n.p.m).

Rozstaje – możliwość ominięcia Ostrego Wierchu


Dojeżdżamy do rozstajów i w tym miejscu w lewo odchodzi droga oznakowana jako konna, prosto natomiast drogowskaz wskazuje kierunek do Przełeczy Pułaskiego. Trasa konna dochodzi do żółtego szlaku na Przełęczy Perehyba, którym można dojechać do Ropek, dalej przez Hańczową, Skwirtne i Kwiatoń można wrócić do osady turystycznej Dębowy Jar.


Góra Jawor – miejsce kultu Łemków.


My natomiast wybieramy trasę na Przełęcz Pułaskiego. Po krótkiej wspinaczce docieramy do granicy Państwa i dalej w lewo zielonym szlakiem (równolegle do zielonego biegnie czerwony przygotowany przez Słowaków). Po kilkudziesięciu metrach trasa zaczyna raptownie wznosić się w górę i zmuszeni jesteśmy zsiąść z roweru. Podchodzimy mozolnie z rowerem na szczyt Ostrego Wierchu. Nachylenie stoku jest dość spore i kosztuje to trochę wysiłku (dla mniej doświadczonych proponuje trasę konną na przełęcz Perehyba). Po krótkim odpoczynku na szczycie Ostrego Wierchu, dalej zielonym szlakiem podróżujemy wzdłuż granicy kraju (z lewej strony dochodzi tutaj szlak żółty). Po drodze mijamy kulminację Cigielki (805 m.n.p.m.) i odejście w lewo szlaku zielonego. My kontynuujemy jazdę wzdłuż granicy. Teraz towarzyszy nam szlak słowacki, czerwony. Tuż przed górą Jawor skręcamy w wyraźną ścieżkę leśną (szlak konny) w lewo. Po kilku minutach dojeżdżamy do świętego miejsca dla Łemków, w który znajduje się sanktuarium pod wezwaniem Opieki Matki Boskiej Pokrow z 1929 roku oraz studnia z wodą uzdrawiającą według wyznawców prawosławnych i grekokatolików. Dalej, lokalnym szlakiem czerwonym, drogą gruntową, dojeżdżamy do uzdrowiska Wysowa.
 

 
 


Wysowa – uzdrowisko w cieniu Krynicy?


Wysowa to urocze, coraz bardziej odkrywane przez turystów uzdrowisko. Miejscowość rozwija się dynamicznie, odnowiono pijalnie, amfiteatr i park zdrojowy, ostatnio wybudowano nowy basen kryty. Warto tutaj zatrzymać się chwilę, pozwiedzać i posilić w restauracji serwującej tradycyjne jadło łemkowskie.


Dolina Regietówki


Po odpoczynku ruszamy dalej na południe kierując się do Blechnarki. Droga asfaltowa zmienia się później w gruntową. Warto zwrócić uwagę na olbrzymi kopiec mrówek znajdujący się w sąsiedztwie drogi, po prawej stronie. Przy rozjeździe dróg skręcamy w lewo podążając za czarnym szlakiem, który prowadzi do cmentarza z I Wojny Światowej nr 49. Po kilkuset metrach szlak czarny odchodzi w prawo, my natomiast kontynuujemy jazdę prosto. Za chwilę widzimy dochodzący z prawej strony szlak niebieski, który z powrotem prowadzi do Wysowej. Podążamy za szlakiem niebieskim kilkadziesiąt metrów i wybieramy skręt w prawo na drogę oznakowaną jako żółty szlak rowerowy. Piękną trasą przez las bukowy docieramy do Regietowa Wyżnego. Wyjeżdżając z lasu, w dole widzimy dolinę Regietówki, a po prawej stronie rysuje się sylwetka Jaworzyny Konieczniańskiej (881 m.n.p.m).

Dojeżdżamy do drogi gruntowej i skręcamy w lewo. Szosa łagodnie opada w dół wzdłuż potoku, towarzyszy nam szlak żółty biegnący z Przełęczy Regietowskiej. Po prawej mijamy kaplicę wybudowaną na miejscu dawnej czasowni prawosławnej i cmentarz. 

Największa stadnina koni huculski w Europie

Po kilkunastu minutach jazdy dojeżdżamy do Regietowa Niżnego, gdzie znajduje się jedna z największych stadni w Europie koni huculskich "Gładyszów". Przy rozjeździe wybieramy drogę w lewo do Skwirtnego. Przy kolejnym rozjeździe skręcamy w lewo na Kwiatoń i po kilku minutach jazdy jesteśmy z powrotem Uściu Gorlickim.


czwartek, 17 października 2013

Trasy rowerowe w Beskidzie Niskim - Magura Małastowska


Ukształtowanie Beskidu Niskiego sprawia, że tereny tych gór bardzo dobrze nadają się do uprawiania kolarstwa górskiego. Dużo łagodnych podjazdów na trasach nie sprawia większych trudności w pokonywaniu. Proponuje kilka tras w Zachodniej cześć Beskidu Niskiego. Kolejne pojawią się w następnych postach. Można skorzystać z bazy noclegowej w Uściu Gorlickim. Polecam Dębowy Jar www.debowyjar.pl . Zacznijmy od Magury Małastowskiej.

Pasmem Magury Małastowskiej.

Trasa o średnim poziomie trudności, długości 35 km. Trasa przebiega przez następujące miejsca i miejscowości: Uście Gorlickie - Kwiatoń - Przysłup- schronisko na Magurze Małastowskiej- szczyt Magury - Wierch- Sołtysia Góra - Bielanka- Leszczyny - Nowica - Oderne -Uście Gorlickie.

Wyruszamy z Uścia Gorlickiego drogą asfaltową w kierunku Gładyszowa. Po kilku kilometrach jazdy znajdujemy się w miejscowości Kwiatoń, która znana jest z najpiękniejszej, drewnianej cerkwi grekokatolickich w Polsce. Świątynia pod wezwaniem Paraskewy powstała w drugiej połowie XVII i niedawno została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
 
Dalej drogą kierujemy się na Smerekowiec i tuż za znakiem drogowym o tej nazwie skręcamy w lewo, w las początkowo drogą asfaltową, a później szutrową. Wolno pniemy się pod górę wśród pięknego lasu bukowo - jodłowego, aż docieramy do szczytu Polany (637 m.n.p.m.). Przed nami łąka z pięknym widokiem na pasmo Magury Małastowskiej, którego szczytem będziemy później jechać.

My natomiast rozglądamy się za żółtym szlakiem, który prowadzi od Uścia Gorlickiego i w prawo wzdłuż łąk kierujemy się do miejscowości Przysłup, a następnie do schroniska PTTK im. Stanisława Gabryela na Magurze Małastowskiej. Tutaj możemy trochę odpocząć, zjeść pyszne pierogi, napić się kawy lub herbaty zamawiając przez sławną windę.

Dalej kierujemy się zielonym szlakiem na północny zachód przez kulminacje Magury Małastowskiej (813 m.n.p.m.), Wierch (705 m.n.p.m.) i Sołtysią Górę (600 m.n.p.m.). Po drodze, po lewej stronie, ok 100 metrów na południe od szczytu Magury mijamy cmentarz z I Wojny Światowej nr 58. Na cmentarzu znajduje się 28 mogił zbiorowych i groby pojedyncze. Pochowano tu 136 żołnierzy rosyjskich i austriackich, którzy zginęli od stycznia do maja 1915 roku.
 
Trasa Pasmem Magurskim to piękna  i przyjemna trasa wśród dominujących lasów bukowych, łagodnie opadająca w dół.

Po kilku kilometrach jazdy dojeżdżamy do miejscowości Bielanka, obok łowiska pstrąga i leśniczówki. Zielony szlak dochodzi tutaj do drogi asfaltowej. Teraz w lewo, w górę szosy do miejscowości Leszczyny. Po prawej stronie mijamy fermy drobiowe. W Leszczynach warto zatrzymać się na chwilę przy drewnianej Cerkwi z 1835 roku pod wezwaniem Św. Łukasza.

W Leszczynach skręcamy w lewo w kierunku na Nowicę, wzdłuż potoku Przysłup. W tym miejscu można też wybrać łatwiejszą drogę w prawo przez Kunkową do Uścia Gorlickiego. W Kunkowej polecam zatrzymać się przy łemkowskiej cerkwi.

Trasa z Leszczyn do Nowicy wzdłuż potoku jest obecnie mocno uszkodzona przez wezbrane wody Przysłupia sprzed kilku lat. W kilku miejscach trzeba zejść z roweru. Droga później się stabilizuje i przechodzi w szeroką szutrówkę, a następnie w asfalt. Po drodze mijamy kamienne krzyże przydrożne i tradycyjne łemkowskie chyże. W Nowicy skręcamy w prawo na Oderne. Mozolnie wjeżdżamy na kulminację Wierch, z której rozciąga się piękny widok na południową i zachodnią część Beskidu Niskiego. Dalej powrót przez Oderne do Uścia Gorlickiego.

piątek, 20 września 2013

„Azja” z Beskidu Niskiego

Beskidnicy i tołhaje

Dawnymi czasy, kiedy Chmielnicki zamęt czynił na Rusi, wędrowanie po Beskidzie nie było tak bezpieczne jak teraz. W górach zbójów było co nie miara, zwanych tołhajami lub beskidnikami, którzy w łatwy sposób chcieli się wzbogacić. Jeden z takich właśnie opryszków, co po równo w Beskidzie Niskim i Sądeckim łupił kogo popadło przez lat prawie dziesięć, zwał się Sawka Hańczowski. Nazwę wziął od miejscowości, z której pochodził -Hańczowa, koło Wysowej.


Dobrawszy sobie kompanów, zbójecki hetman Sawka niemiłosiernie i bez umiaru rabował dwory i karawany kupieckie, zdążające szlakiem węgierskim. Rzemiosło zbójeckie opanował w doskonały sposób, tak, że legendy o nim krążyły nawet za jego czasów. Nie dziwne więc, że harnicy i smolacy polowali na niego, chcąc go oddać katu w Bieczu lub w Sączu.

Sawka razem z Kostką-Napierskim

Gdy grunt mu się zaczął palić pod nogami w Beskidach, udał się na Podhale do rebeliantów Kostki-Napierskiego. Razem bronili się w zamku czorsztyńskim przed dragonami muszyńskimi krakowskiego biskupa Piotra Gębickiego. Kostka miał mniej szczęścia, bo pojmany i stracony został w Krakowie. Sawka natomiast cudem się uratował.

Przeciw Szwedom

W 1656 roku zaciągnął się do chorągwi piechoty Wąsowiczów i walczył razem z góralami przeciwko Szwedom. Zbójowanie, zbójowaniem, ale jak ojczyzna w potrzebie, to wszystkie urazy trzeba zapomnieć. Takie to były czasy.

Po szwedzkiej przygodzie wrócił Sawka do zbójowania. To kupców złupili koło Czarnej, to burgrabiego z Lubowli oskubali, to domy i dwory najeżdżali. Jak trzeba było brali na tortury, żywcem opiekali, ręce obcinali, wrzącą smołą polewali.

Kara najokrutniejsza z możliwych

W 1657, jesienią, gdy kompanów rozpuścił do domów, żeby trudny czas zimowy przetrzymać, pojmali go harnicy biskupa. Chciał się nożem pchnąć, żeby sobie męki tortur oszczędzić, ale się nie udało. 22 grudnia 1657 roku sąd w Muszynie skazał Sawkę na śmierć przez wbicie na pal, kara najokrutniejsza z możliwych. I tak, w strasznych męczarniach, Sawka Hańczowski, hetman zbójnicki, zszedł z tego świata.

Ponoć, można go spotkać na przełęczach i w opustoszałych dolinach Beskidu Niskiego, na koniu, owianego wieczorną, jesienną mgłą. Czy to prawda ? - najlepiej sprawdzić samemu.
Na podstawie: Legendy Łemkowskiego Beskidu – Andrzej Potocki
Zdjęcie: pinakoteka.zascianek.pl Pochód Zbójników

Panowie Konfederaci w Beskidzie Niskim

Dwa oblicza Konfederacji Barskiej

W powszechnej świadomości istnieją dwa obrazy Konfederacji Barskiej, zawiązanej 29 lutego 1768 roku w Barze, twierdzy na Podolu i trwającej najdłużej ze wszystkich zrywów militarnych Polski. Jeden jako symbol szlacheckiego warcholstwa i fanatyzmu religijnego, drugi – szlachetnych bojowników, walczących o wolność w pierwszym powstaniu narodowym z rosyjskim agresorem. Jakkolwiek ocenimy ten zryw trzeba przyznać, że duża część walczących kierowało się wielkim patriotyzmem, oddało swoje życie i wolność dla ratowania kraju, poświęcenie na które dziś niewielu stać. W okresie romantyzmu konfederacja urosła do rangi mitu narodowego na równi z legendą kościuszkowską, legionową czy napoleońską (Ks. Marek Słowackiego, Pieśni Wincentego Pola). Po upadku konfederacji kilkanaście tysięcy uczestników walk zostało zesłanych na Sybir, gdzie ginęli w ciężkich warunkach.


Konfederaci w Beskidzie

W Beskidzie Niskim Konfederaci pojawili się na wiosnę 1769 roku. Czuli się tu całkiem bezpiecznie, bo granica z neutralnymi Austro-Węgrami blisko i las gęsty, więc przeciwnik nie mógł wykorzystać w pełni przewagi liczebnej. W wielu miejscach, tuż przy granicy pozakładali obozy warowne. Miały one postać prostych szańców ziemnych, w niektórych przypadkach otwartych od tyłu, od strony granicy. Lokowali je na wzgórzach, z których łatwo było kontrolować drogi w dolinach. Pierwszy powstał w Radoszycach, 3 kwietnia 1769 roku, cztery dni później w Barwinku. Tu wydano uniwersał wzywający Polaków pod broń. Kolejne obozy pojawiły się w Czeremsze i Grabiu. Stąd pod dowództwem Miączyńskiego dokonywano wypadów aż pod Przemyśl.  Dalej w Koniecznej, koło Wysowej (niektóre źródła mówią o Blechnarce), w Izbach i koło Muszynki.

Walki na terenie Beskidu

Rosjanie szybko spostrzegli, że obozy w Beskidach mają duże znaczenie dla podtrzymania polskiego oporu. W góry ruszył silny oddział pod dowództwem gen. Drewicza, który rozbił siły Pułaskiego 13 stycznia 1770 zmuszając konfederatów do opuszczenia obozu pod Grabiem. Później nastąpiły kolejne potyczki pod Świątkową (21 lipca 1770 roku), na przełęczy Majdan (k/Bartnego) i koło Żmigrodu. Do decydującej bitwy doszło na początku sierpnia 1770 roku koło Wysowej. Gen. Drewicz zaatakował konfederatów oddziałem w sile 3 200 ludzi, w obozie broniło się 400 konfederatów z Pułaskim uzbrojonych w broń ręczną i 4 działa artyleryjskie. Po 3 dniach walk konfederaci zaczęli wycofywać się na stronę austriacką, myśląc że tam będą bezpieczni. Nie wiedzieli, że Drewicz porozumiał się z wojskami Austro-Węgier, którymi dowodził Esterhazy. Moskale nie zatrzymali się na granicy, gromiąc Polaków na polach Cigielki. Z drugiej strony zastąpiło konfederatom drogę podburzone chłopstwo, „bliższe wiarą i językiem nieprzyjacielowi”. Uzbrojeni w kosy i kije pojmanych i rannych dobijali w polu, a tych którzy dotarli do wsi, okradano z mundurów i broni. Wg. Pułaskiego podczas pogromu zginęło 179 konfederatów.

Obrona Jasnej Góry

Konfederacja przetrwała jeszcze dwa lata, trwały jeszcze walki, ale już poza Beskidem Niskim. Bohatersko odpierała szturmy Lanckorona, Pułaski aż do 18 sierpnia 1772 bronił klasztor na Jasnej Górze.  

Nieprzychylna prasa dla Konfederatów 

Niestety wśród beskidzkiego ludu, a szczególnie wśród Rusinów zamieszkujących te tereny panowie konfederaci nie mieli dobrej prasy. Związane to było z krzywdami jakie konfederaci wyrządzali chłopom, częściowo z wojennej konieczności, ale też ze zwykłej swawoli rekwirując żywność i dobytek w górskich wioskach. Współczesne wyobrażenie Łemków o czasach konfederacji związane jest bardziej z działalnością łemkowskiego pisarza Wołodymyra Chylaka (Jeronim Anonim 1843-1893), pochodzącego z Wierchomli koło Piwnicznej, który zajmował się budzeniem świadomości Rusińskiej. W swoich utworach opisywał gwałty konfederatów na okolicznej ludności. Najbardziej znana jego powieść to Szubieniczny Wierch, wzgórze nad Izbami, gdzie ponoć konfederaci wieszali nieposłusznych chłopów.

Na podstawie:  
Dlaczego zapomnieliśmy o Barze?” - Magdalena Ślusarska
„Konfederacja Barska” - Tomasz Merta
„Zaginiony obóz konfederatów barskich” – Maciej Śliwa
„Legendy łemkowskiego Beskidu” – Andrzej Potocki
Przewodnik Beskid Niski - Rewasz
Zdjęcie źródło: pinakoteka.zascianek.pl reprodukcja Chełmoński

Cywilizacja mykeńska w Karpatach

"Sznurowcy", konie i alkohol

Bardzo dawno temu, w epoce brązu, tereny obecnej Małopolski były odległym, zalesionym i mrocznym obszarem Europy. W III tysiącleciu p.n.e., z południa, na tereny północnych Karpat zaczęły najpierw przybywać ludy ruchliwe i wojownicze, zdobiące swoje naczynia odciskami sznura, zwane „sznurowcami”. Na czele ich wspólnot stali mężczyźni uzbrojeni w masywne topory i dalekosiężne łuki z kamiennymi grotami. Z łatwością podbijali miejscową ludność, bo źródłem ich mocy, oprócz nowoczesnej broni, jak na owe czasy, było także zastosowanie koni na polu walki oraz alkohol (rozpowszechnianie alkoholu przynosi na myśl podbój Indian amerykańskich). Później pojawiła się ludność reprezentująca słoneczną, dominującą wówczas w całej Europie cywilizację mykeńską.

Blask słońca śródziemnomorskiego

Na styku Pogórza Karpackiego i Beskidu Niskiego, w Trzcinicy, koło Jasła, polscy archeolodzy, odkryli ślady grodziska wczesnośredniowiecznego, zwanego Wałami Królewskimi, a także ostatnio Troją Karpacką. Analogia do sławnego miasta Priama jest tu jak najbardziej uzasadniona, gdyż prowadzący w tym miejscu wykopaliska Jan Garncarski odkrył pod wczesnosłowiańskimi umocnieniami starsze o ponad dwa tysiąclecia pozostałości obronne osady kultury Otomani-Fuzesabony, rozkwitającej w okresie od 2150 do 1350 p.n.e. na terenie Kotliny Karpackiej, Niziny Węgierskiej i wschodniej Słowacji. Kultura ta stanowi pomost pomiędzy cywilizacjami śródziemnomorskimi, a wybrzeżem Morza Bałtyckiego. To za jej pośrednictwem na południe przedostawał się bursztyn, który odnaleziono również na terenie Troi.

Wypchnięcie z barbarzyńskiego zaścianka

Przełęcze Beskidu Niskiego ułatwiały migracje ludności kultury Otomani-Fuzesabony. Obok potężnie obwarowanej Trzcinicy, której wały są świadectwem doskonałego działania inżynierii epoki brązu, osady ludności tej kultury odkryto na grodziskach w Jaśle, Trepczy i Wietrznie koło Bóbrki. Ludność ta miała zaawansowaną kulturę i znaczne bogactwa, o których świadczą ozdoby ze złota, brązu, bursztynu i fajansu oraz wiele przedmiotów pochodzących z kultury śródziemnomorskiej. W ówczesnej Europie Środkowej kultura ta była zjawiskiem wyjątkowym, świadectwem świetności greckich Myken i anatolijskiej Troi, przez niektórych archeologów porównywana z poziomem cywilizacji z rejonu Morza Egejskiego. Ludność była zróżnicowana i dzieliła się na grupę uprzywilejowanych możnowładców oraz wojowników i rzemieślników. Ważną rolę odgrywała też hodowla koni.

Choć wpływy kultury śródziemnomorskiej dotknęły tylko małego skrawka naszego kraju na południowym wschodzie, to jednak już wówczas na kilka stuleci zostaliśmy wypchnięci z barbarzyńskiego zaścianka i włączeni w orbitę wielkich cywilizacji antyku.

Zwiedzanie skansenu archeologicznego Karpacka Troja może ciekawie zaskoczyć.

Na podstawie: Wielkie Rozdroże – Zdzisław Skrok.
Zdjęcie: karpackatroja.pl  

Wakacyjna miłość nie jedno ma imię

Czy są jeszcze takie miejsca?

Niewiele pozostało w Polsce miejsc, w których można się cieszyć szumem czystych potoków górskich, pachnącymi zdrowymi lasami, długo obserwować sylwetkę orlika szybującego po błękitnym niebie, czy spotkać ciekawie zerkającego koziołka wśród leszczyny. Do nich należy Beskid Niski, góry, w których nie szczyty są najważniejsze, ale doliny pełne pamiątek historii, tej z przed prawie 250 lat, jak i z czasów I i II wojny światowej.  

To tam zaciekle walczyli Konfederaci Barscy z Moskalami zostawiając ślady okopów i szańców. To tam dwie potężne armie zwarły się w śmiertelnym uścisku podczas Bitwy Gorlickiej, znacząc góry samotnymi żołnierskimi cmentarzami. To tam wciąż można znaleźć w leśnych gąszczach przerdzewiałe hełmy i resztki uzbrojenia. To wreszcie tam znajdziemy mieszankę kultur na styku wschodu i zachodu, urocze cerkwie z baniami jako świadectwa drewnianej cywilizacji Łemków, przyjaznych ludzi, którzy chętnie przybliżą zawiłe dzieje tej krainy.

Spieszmy się, bo czas ucieka, a nieubłagana machina zmian dociera również w te strony.