Beskidnicy i tołhaje
Dawnymi czasy,
kiedy Chmielnicki zamęt czynił na Rusi, wędrowanie po Beskidzie nie było tak
bezpieczne jak teraz. W górach zbójów było co nie miara, zwanych tołhajami lub
beskidnikami, którzy w łatwy sposób chcieli się wzbogacić. Jeden z takich
właśnie opryszków, co po równo w Beskidzie Niskim i Sądeckim łupił kogo popadło
przez lat prawie dziesięć, zwał się Sawka Hańczowski. Nazwę wziął od
miejscowości, z której pochodził -Hańczowa, koło Wysowej.
Dobrawszy
sobie kompanów, zbójecki hetman Sawka niemiłosiernie i bez umiaru rabował dwory
i karawany kupieckie, zdążające szlakiem węgierskim. Rzemiosło zbójeckie
opanował w doskonały sposób, tak, że legendy o nim krążyły nawet za jego czasów.
Nie dziwne więc, że harnicy i smolacy polowali na niego, chcąc go oddać katu w
Bieczu lub w Sączu.
Sawka razem z Kostką-Napierskim
Gdy grunt mu
się zaczął palić pod nogami w Beskidach, udał się na Podhale do rebeliantów
Kostki-Napierskiego. Razem bronili się w zamku czorsztyńskim przed dragonami
muszyńskimi krakowskiego biskupa Piotra Gębickiego. Kostka miał mniej szczęścia,
bo pojmany i stracony został w Krakowie. Sawka natomiast cudem się uratował.
Przeciw Szwedom
W 1656 roku
zaciągnął się do chorągwi piechoty Wąsowiczów i walczył razem z góralami
przeciwko Szwedom. Zbójowanie, zbójowaniem, ale jak ojczyzna w potrzebie, to
wszystkie urazy trzeba zapomnieć. Takie to były czasy.
Po szwedzkiej
przygodzie wrócił Sawka do zbójowania. To kupców złupili koło Czarnej, to
burgrabiego z Lubowli oskubali, to domy i dwory najeżdżali. Jak trzeba było
brali na tortury, żywcem opiekali, ręce obcinali, wrzącą smołą polewali.
Kara najokrutniejsza z możliwych
W 1657,
jesienią, gdy kompanów rozpuścił do domów, żeby trudny czas zimowy przetrzymać,
pojmali go harnicy biskupa. Chciał się nożem pchnąć, żeby sobie męki tortur
oszczędzić, ale się nie udało. 22 grudnia 1657 roku sąd w Muszynie skazał Sawkę
na śmierć przez wbicie na pal, kara najokrutniejsza z możliwych. I tak, w
strasznych męczarniach, Sawka Hańczowski, hetman zbójnicki, zszedł z tego
świata.
Ponoć, można
go spotkać na przełęczach i w opustoszałych dolinach Beskidu Niskiego, na
koniu, owianego wieczorną, jesienną mgłą. Czy to prawda ? - najlepiej sprawdzić
samemu.
Na podstawie: Legendy
Łemkowskiego Beskidu – Andrzej PotockiZdjęcie: pinakoteka.zascianek.pl Pochód Zbójników




