piątek, 20 września 2013

„Azja” z Beskidu Niskiego

Beskidnicy i tołhaje

Dawnymi czasy, kiedy Chmielnicki zamęt czynił na Rusi, wędrowanie po Beskidzie nie było tak bezpieczne jak teraz. W górach zbójów było co nie miara, zwanych tołhajami lub beskidnikami, którzy w łatwy sposób chcieli się wzbogacić. Jeden z takich właśnie opryszków, co po równo w Beskidzie Niskim i Sądeckim łupił kogo popadło przez lat prawie dziesięć, zwał się Sawka Hańczowski. Nazwę wziął od miejscowości, z której pochodził -Hańczowa, koło Wysowej.


Dobrawszy sobie kompanów, zbójecki hetman Sawka niemiłosiernie i bez umiaru rabował dwory i karawany kupieckie, zdążające szlakiem węgierskim. Rzemiosło zbójeckie opanował w doskonały sposób, tak, że legendy o nim krążyły nawet za jego czasów. Nie dziwne więc, że harnicy i smolacy polowali na niego, chcąc go oddać katu w Bieczu lub w Sączu.

Sawka razem z Kostką-Napierskim

Gdy grunt mu się zaczął palić pod nogami w Beskidach, udał się na Podhale do rebeliantów Kostki-Napierskiego. Razem bronili się w zamku czorsztyńskim przed dragonami muszyńskimi krakowskiego biskupa Piotra Gębickiego. Kostka miał mniej szczęścia, bo pojmany i stracony został w Krakowie. Sawka natomiast cudem się uratował.

Przeciw Szwedom

W 1656 roku zaciągnął się do chorągwi piechoty Wąsowiczów i walczył razem z góralami przeciwko Szwedom. Zbójowanie, zbójowaniem, ale jak ojczyzna w potrzebie, to wszystkie urazy trzeba zapomnieć. Takie to były czasy.

Po szwedzkiej przygodzie wrócił Sawka do zbójowania. To kupców złupili koło Czarnej, to burgrabiego z Lubowli oskubali, to domy i dwory najeżdżali. Jak trzeba było brali na tortury, żywcem opiekali, ręce obcinali, wrzącą smołą polewali.

Kara najokrutniejsza z możliwych

W 1657, jesienią, gdy kompanów rozpuścił do domów, żeby trudny czas zimowy przetrzymać, pojmali go harnicy biskupa. Chciał się nożem pchnąć, żeby sobie męki tortur oszczędzić, ale się nie udało. 22 grudnia 1657 roku sąd w Muszynie skazał Sawkę na śmierć przez wbicie na pal, kara najokrutniejsza z możliwych. I tak, w strasznych męczarniach, Sawka Hańczowski, hetman zbójnicki, zszedł z tego świata.

Ponoć, można go spotkać na przełęczach i w opustoszałych dolinach Beskidu Niskiego, na koniu, owianego wieczorną, jesienną mgłą. Czy to prawda ? - najlepiej sprawdzić samemu.
Na podstawie: Legendy Łemkowskiego Beskidu – Andrzej Potocki
Zdjęcie: pinakoteka.zascianek.pl Pochód Zbójników

Panowie Konfederaci w Beskidzie Niskim

Dwa oblicza Konfederacji Barskiej

W powszechnej świadomości istnieją dwa obrazy Konfederacji Barskiej, zawiązanej 29 lutego 1768 roku w Barze, twierdzy na Podolu i trwającej najdłużej ze wszystkich zrywów militarnych Polski. Jeden jako symbol szlacheckiego warcholstwa i fanatyzmu religijnego, drugi – szlachetnych bojowników, walczących o wolność w pierwszym powstaniu narodowym z rosyjskim agresorem. Jakkolwiek ocenimy ten zryw trzeba przyznać, że duża część walczących kierowało się wielkim patriotyzmem, oddało swoje życie i wolność dla ratowania kraju, poświęcenie na które dziś niewielu stać. W okresie romantyzmu konfederacja urosła do rangi mitu narodowego na równi z legendą kościuszkowską, legionową czy napoleońską (Ks. Marek Słowackiego, Pieśni Wincentego Pola). Po upadku konfederacji kilkanaście tysięcy uczestników walk zostało zesłanych na Sybir, gdzie ginęli w ciężkich warunkach.


Konfederaci w Beskidzie

W Beskidzie Niskim Konfederaci pojawili się na wiosnę 1769 roku. Czuli się tu całkiem bezpiecznie, bo granica z neutralnymi Austro-Węgrami blisko i las gęsty, więc przeciwnik nie mógł wykorzystać w pełni przewagi liczebnej. W wielu miejscach, tuż przy granicy pozakładali obozy warowne. Miały one postać prostych szańców ziemnych, w niektórych przypadkach otwartych od tyłu, od strony granicy. Lokowali je na wzgórzach, z których łatwo było kontrolować drogi w dolinach. Pierwszy powstał w Radoszycach, 3 kwietnia 1769 roku, cztery dni później w Barwinku. Tu wydano uniwersał wzywający Polaków pod broń. Kolejne obozy pojawiły się w Czeremsze i Grabiu. Stąd pod dowództwem Miączyńskiego dokonywano wypadów aż pod Przemyśl.  Dalej w Koniecznej, koło Wysowej (niektóre źródła mówią o Blechnarce), w Izbach i koło Muszynki.

Walki na terenie Beskidu

Rosjanie szybko spostrzegli, że obozy w Beskidach mają duże znaczenie dla podtrzymania polskiego oporu. W góry ruszył silny oddział pod dowództwem gen. Drewicza, który rozbił siły Pułaskiego 13 stycznia 1770 zmuszając konfederatów do opuszczenia obozu pod Grabiem. Później nastąpiły kolejne potyczki pod Świątkową (21 lipca 1770 roku), na przełęczy Majdan (k/Bartnego) i koło Żmigrodu. Do decydującej bitwy doszło na początku sierpnia 1770 roku koło Wysowej. Gen. Drewicz zaatakował konfederatów oddziałem w sile 3 200 ludzi, w obozie broniło się 400 konfederatów z Pułaskim uzbrojonych w broń ręczną i 4 działa artyleryjskie. Po 3 dniach walk konfederaci zaczęli wycofywać się na stronę austriacką, myśląc że tam będą bezpieczni. Nie wiedzieli, że Drewicz porozumiał się z wojskami Austro-Węgier, którymi dowodził Esterhazy. Moskale nie zatrzymali się na granicy, gromiąc Polaków na polach Cigielki. Z drugiej strony zastąpiło konfederatom drogę podburzone chłopstwo, „bliższe wiarą i językiem nieprzyjacielowi”. Uzbrojeni w kosy i kije pojmanych i rannych dobijali w polu, a tych którzy dotarli do wsi, okradano z mundurów i broni. Wg. Pułaskiego podczas pogromu zginęło 179 konfederatów.

Obrona Jasnej Góry

Konfederacja przetrwała jeszcze dwa lata, trwały jeszcze walki, ale już poza Beskidem Niskim. Bohatersko odpierała szturmy Lanckorona, Pułaski aż do 18 sierpnia 1772 bronił klasztor na Jasnej Górze.  

Nieprzychylna prasa dla Konfederatów 

Niestety wśród beskidzkiego ludu, a szczególnie wśród Rusinów zamieszkujących te tereny panowie konfederaci nie mieli dobrej prasy. Związane to było z krzywdami jakie konfederaci wyrządzali chłopom, częściowo z wojennej konieczności, ale też ze zwykłej swawoli rekwirując żywność i dobytek w górskich wioskach. Współczesne wyobrażenie Łemków o czasach konfederacji związane jest bardziej z działalnością łemkowskiego pisarza Wołodymyra Chylaka (Jeronim Anonim 1843-1893), pochodzącego z Wierchomli koło Piwnicznej, który zajmował się budzeniem świadomości Rusińskiej. W swoich utworach opisywał gwałty konfederatów na okolicznej ludności. Najbardziej znana jego powieść to Szubieniczny Wierch, wzgórze nad Izbami, gdzie ponoć konfederaci wieszali nieposłusznych chłopów.

Na podstawie:  
Dlaczego zapomnieliśmy o Barze?” - Magdalena Ślusarska
„Konfederacja Barska” - Tomasz Merta
„Zaginiony obóz konfederatów barskich” – Maciej Śliwa
„Legendy łemkowskiego Beskidu” – Andrzej Potocki
Przewodnik Beskid Niski - Rewasz
Zdjęcie źródło: pinakoteka.zascianek.pl reprodukcja Chełmoński

Cywilizacja mykeńska w Karpatach

"Sznurowcy", konie i alkohol

Bardzo dawno temu, w epoce brązu, tereny obecnej Małopolski były odległym, zalesionym i mrocznym obszarem Europy. W III tysiącleciu p.n.e., z południa, na tereny północnych Karpat zaczęły najpierw przybywać ludy ruchliwe i wojownicze, zdobiące swoje naczynia odciskami sznura, zwane „sznurowcami”. Na czele ich wspólnot stali mężczyźni uzbrojeni w masywne topory i dalekosiężne łuki z kamiennymi grotami. Z łatwością podbijali miejscową ludność, bo źródłem ich mocy, oprócz nowoczesnej broni, jak na owe czasy, było także zastosowanie koni na polu walki oraz alkohol (rozpowszechnianie alkoholu przynosi na myśl podbój Indian amerykańskich). Później pojawiła się ludność reprezentująca słoneczną, dominującą wówczas w całej Europie cywilizację mykeńską.

Blask słońca śródziemnomorskiego

Na styku Pogórza Karpackiego i Beskidu Niskiego, w Trzcinicy, koło Jasła, polscy archeolodzy, odkryli ślady grodziska wczesnośredniowiecznego, zwanego Wałami Królewskimi, a także ostatnio Troją Karpacką. Analogia do sławnego miasta Priama jest tu jak najbardziej uzasadniona, gdyż prowadzący w tym miejscu wykopaliska Jan Garncarski odkrył pod wczesnosłowiańskimi umocnieniami starsze o ponad dwa tysiąclecia pozostałości obronne osady kultury Otomani-Fuzesabony, rozkwitającej w okresie od 2150 do 1350 p.n.e. na terenie Kotliny Karpackiej, Niziny Węgierskiej i wschodniej Słowacji. Kultura ta stanowi pomost pomiędzy cywilizacjami śródziemnomorskimi, a wybrzeżem Morza Bałtyckiego. To za jej pośrednictwem na południe przedostawał się bursztyn, który odnaleziono również na terenie Troi.

Wypchnięcie z barbarzyńskiego zaścianka

Przełęcze Beskidu Niskiego ułatwiały migracje ludności kultury Otomani-Fuzesabony. Obok potężnie obwarowanej Trzcinicy, której wały są świadectwem doskonałego działania inżynierii epoki brązu, osady ludności tej kultury odkryto na grodziskach w Jaśle, Trepczy i Wietrznie koło Bóbrki. Ludność ta miała zaawansowaną kulturę i znaczne bogactwa, o których świadczą ozdoby ze złota, brązu, bursztynu i fajansu oraz wiele przedmiotów pochodzących z kultury śródziemnomorskiej. W ówczesnej Europie Środkowej kultura ta była zjawiskiem wyjątkowym, świadectwem świetności greckich Myken i anatolijskiej Troi, przez niektórych archeologów porównywana z poziomem cywilizacji z rejonu Morza Egejskiego. Ludność była zróżnicowana i dzieliła się na grupę uprzywilejowanych możnowładców oraz wojowników i rzemieślników. Ważną rolę odgrywała też hodowla koni.

Choć wpływy kultury śródziemnomorskiej dotknęły tylko małego skrawka naszego kraju na południowym wschodzie, to jednak już wówczas na kilka stuleci zostaliśmy wypchnięci z barbarzyńskiego zaścianka i włączeni w orbitę wielkich cywilizacji antyku.

Zwiedzanie skansenu archeologicznego Karpacka Troja może ciekawie zaskoczyć.

Na podstawie: Wielkie Rozdroże – Zdzisław Skrok.
Zdjęcie: karpackatroja.pl  

Wakacyjna miłość nie jedno ma imię

Czy są jeszcze takie miejsca?

Niewiele pozostało w Polsce miejsc, w których można się cieszyć szumem czystych potoków górskich, pachnącymi zdrowymi lasami, długo obserwować sylwetkę orlika szybującego po błękitnym niebie, czy spotkać ciekawie zerkającego koziołka wśród leszczyny. Do nich należy Beskid Niski, góry, w których nie szczyty są najważniejsze, ale doliny pełne pamiątek historii, tej z przed prawie 250 lat, jak i z czasów I i II wojny światowej.  

To tam zaciekle walczyli Konfederaci Barscy z Moskalami zostawiając ślady okopów i szańców. To tam dwie potężne armie zwarły się w śmiertelnym uścisku podczas Bitwy Gorlickiej, znacząc góry samotnymi żołnierskimi cmentarzami. To tam wciąż można znaleźć w leśnych gąszczach przerdzewiałe hełmy i resztki uzbrojenia. To wreszcie tam znajdziemy mieszankę kultur na styku wschodu i zachodu, urocze cerkwie z baniami jako świadectwa drewnianej cywilizacji Łemków, przyjaznych ludzi, którzy chętnie przybliżą zawiłe dzieje tej krainy.

Spieszmy się, bo czas ucieka, a nieubłagana machina zmian dociera również w te strony.